– Dobrze, panno Perivale, dobrze! A teraz niech panienka ułoży swoje kolano w okolicach mojego prawego biodra i przesunie nim powoli z powrotem w dół, tylko ostrożnie. Niech pani skóra delikatnie muśnie materiał, z którego wykonano mój strój. Żadnych gwałtownych ruchów albo będziemy zmuszeni zacząć od początku, rozumie panienka? – Podekscytowany szept pana Xaviera van Lacroix'a, wywołał mi ciepły dreszcz ekscytacji na całej linii kręgosłupa. Wyraźnie połechtana nagłą falą komplementów ze strony nauczyciela, ochoczo uniosłam nogę i w najbardziej sensualny oraz powolny sposób, na jaki było stać moje nastoletnie ciało, wykonałam jego polecenie. Ciche westchnięcie ulgi wymieszanej z podziwem wydostało się spomiędzy ust mężczyzny, gdy cienki obcas moich butów do tańca ponownie zderzył się z kamienną kafelką. – Merveilleusement, Mlle Perivale. – wymruczał mi miękko wprost do zawstydzająco zaczerwienionego oraz rozgrzanego ucha. Nadal nieprzyzwyczajona do dwuznacznych gestów mojego nowego instruktora tańca towarzyskiego, przełknęłam instynktownie ślinę i zachichotałam nerwowym tonem, wywołując u dwudziestopięcioletniego mężczyzny jeszcze większą satysfakcję. Czy pan Xavier ze mną flirtował? Nie śmiałabym nawet spytać o to własne odbicie w lustrze. Oczywiście, że nie. Z tego, co zrozumiałam, to ten niezwykle pewny siebie mężczyzna miał po prostu inaczej zbudowany charakter oraz wyuczone innego typu obyczaje, szczególnie w obecności kobiet. W trakcie spotkań z moim ojcem zawsze dumnie wychwalał swoje francuskie korzenie. Może to przez nie traktował płeć żeńską jak obiekt ciągłych drażnień? Nie byłam pewna, aczkolwiek bardzo podziwiałam pana Xaviera za jego wiedzę w dziedzinie zarówno praktycznej, jak i teoretycznej. Był najlepszym nauczycielem, jakiego dotychczas miałam szansę poznać, do tego najmłodszym, najbardziej interesującym oraz... Urodziwym.
– Ups! – Szerokie dłonie ozdobione srebrnym sygnetem, momentalnie podtrzymały moje ramiona, kiedy niechcący potknęłam się o własny obcas i o mało co, nie przewróciłam tym samym instruktora. – Wszystko dobrze? – spytał mężczyzna. W odpowiedzi pokiwałam tylko szybko głową i wbiłam skruszony wzrok w podłożę. Wiedziałam, co zaraz otrzymam od tego jakże olśniewającego blondyna - porządną reprymendę. – Mówiłem ci, żebyś w trakcie tańca skupiała się jedynie na własnych ruchach, dlaczego tego nie zrobiłaś, panno Perivale? Ładnie tak nie słuchać nauczyciela? – Osobnik o jakże przepięknych oczach w kolorze dojrzałych pistacji, pstryknął mnie żartobliwie w nos, po czym wypuścił z uścisku moje ciało i oddalił się na parę kroków. – No nic... – dodał, wpychając ręce do wąskich kieszeni z szorstkiego materiału. – Najwyżej przeniesiemy naukę reszty układu na następny tydzień, co ty na to? – mruknął. W tym samym czasie jego czujny wzrok opuścił na chwile rysy mej twarzy, by zerknąć w stronę ukrytych w kącie wrót z masywnego drewna. Nim jednak mogłabym zaprotestować lub chociaż spytać go o powód tak szybko podjętej decyzji, te same ogromne drzwi z mahoniu, w które wpatrywał się sekundę wcześniej, zaskrzypiały głośno, ostrzegając nas o nadejściu jakiegoś, z pewnością nieproszonego, gościa.
– Panienko Perivale! – Widok jednej z niewielu młodszych pokojówek, pracujących w rezydencji, nie wyłołał u mnie zbyt wielkiego zdziwienia. Zrezygnowana przestąpiłam zaledwie z nogi na nogę, po czym uśmiechnęłam się leniwie i spojrzałam z wyżutem na przepiękną brunetkę w czarnej, służbowej sukni. – Limuzyna, wioząca panienkę do pani kuzyna przyjedzie dzisiaj wyjątkowo o piętnaście minut wcześniej. Pański ojczym poprosil mnie więc, żebym obwieściła pani tę wiadomość oraz zasugerowała szybsze zakończenie lekcji z panem Lacroix'em w celu przygotowania się do wyjścia. – wysapała u kresu sił.
– Jakim cudem wiedziałeś, że zaraz ktoś nam przerwie, co Lacroix'ie? – spytałam uszczypliwym głosem mężczyznę, ignorując przy tym niekulturalnie służkę. Mężczyzna początkowo wzruszył jedynie niewinnie ramionami i puścił mi perskie oczko, jakby nie chciał wyjawić sekretu, ale sekundkę później podszedł, nachylił się niebezpiecznie blisko w stronę mojego prawego policzka i wyszeptał z zawrotną szybkością kilka, ociekających samouwielbieniem słów:
– Kiedy jest się kochankiem wielu zamożnych dam, zmysł słuchu znacznie się poprawia, by uniknąć niepotrzebnych konfrontacji z prawowitymi właścicielami. – obwieścił dumnie, na co uniosłam wysoko obie brwi i trzepnęłam go lekko w ramię. Co to miało być za wytłumaczenie, ja się pytam? Bezsens jak nic!
– Prawowitych właścicieli? Prawowitych właścicieli czego? Przestań sobie ze mnie kpić. – warknęłam, krzyżując ręce na ściśniętych w gorsecie piersiach.
– Jak to czego? – Pan Xavier wykonał elegancki obrót na pięcie z rękami ułożonymi w taki sposób, jakby tańczył właśnie walca z najdelikatniejszą istotką na całym świecie. – Ich niezwykle urodziwych żon. – stwierdził, po czym ponownie mrugnął, tym razem do pokojówki i zaczął powoli odchodzić w stronę wyjścia. Zaskoczona wybałuszyłam lekko oczy. Ich... Żon? O co mogło mu chodzić?
♥ ♥ ♥
[...] – Dolce Amoris? – Błękitne oczęta mojego braciszka zabłysły jak para reflektorów na te słowa. – Bo ja znam! Znam kogoś, kto tam chodzi! Znam ich! – pisnął uradowany. Zerknęłam na niego zdumiona, po czym gwałtownie podniosłam się z kanapy.
– Kogo takiego znasz? – spytałam, kucając przy nim zaintrygowana. Siedmioletni chłopiec wyszczerzył się szeroko w odpowiedzi i uniósł obie piąstki wysoko w górę, by pokazać własną uciechę. Nim mogłabym zareagować rzucił się na mnie i przytulił tak mocno, że aż prawie straciłam oddech.
– Pan Lysio i pan Kasio! Nie znasz ich siostrzyczko, ale oni są super! Często odwiedzają mnie, gdy jestem w parku! – Moje oczy natychmiastowo zmieniły się w parę spodków. Lysio? Kasio?
– Adrien, nie powinieneś rozmawiać z nieznajomymi...
– Ale to nie nieznajomi! To twoi najwięksi fani! – jęknął.[...]
Endless Melody
Pan Xavier Lacroix cz.2
Już wkrótce...