sobota, 12 marca 2016

Prologue. Nic na świecie nie zdarza się przez przypadek.

To smut­ne, że gdy widzi­my cier­pienie czy ból dru­giego człowieka to od­wra­camy głowę, za­myka­my oczy al­bo uda­jemy, że go nie widzimy. Ktoś może mor­do­wać, gwałcić, ok­ra­dać kil­ka kroków od nas, a my - współcześni ludzie, od­wra­camy się ple­cami i idziemy dalej. Więc zas­ta­nawiam się czy gor­sza jest niena­wiść, złość, ag­resja, ra­sizm... Czy właśnie obojętność.

      W pewnej bogatej, Londyńskiej dzielnicy, gdzie szarość deszczowych poranków była codziennością, a zamożni mieszkańcy zlewali się ze sobą jak mokra makulatura, znalezienie jakiejkolwiek formy rozrywki stało się rzeczą praktycznie niemożliwą. Staromodne budziki dzwoniły zawsze o tych samych porach, asfalt pachniał zawsze tą samą mieszanką benzyny z wilgocią, a żółty autobus odbierał zawsze tych samych uczniów. Już od dobrych czterech lat na ulicach nie zawitała żadna nowa twarz. Nic tylko dzień za dniem. Rok za rokiem. Większość ludzi z pewnością straciłaby w końcu rachubę i odpuściła desperackich prób zmienienia swojego losu, ale nie!... Przynajmniej ja nie. Urodziłam się osiemnastego września, tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego roku i aktualnie pozostał już tylko tydzień do moich siedemnastych urodzin. Odkąd pamiętałam, całe moje życie spędziłam w Wembley Everdeen, na co skazał mnie nikt inny jak mój ukochany ojczym - Vincenty Perivale - który wraz ze swoją nową małżonką - Marianne Kingsbury - wyemigrował z wiecznie młodej Francji, by zacząć pracę w pewnej ważnej korporacji biznesowej oraz odebrać dom jego niedawno zmarłych rodziców. Nigdy nie miałam szczęścia poznać mojej matki - Kimberly Perivale, ponieważ ta zmarła zaraz po moim porodzie, ale Marianne prefekcyjnie przejęła jej rolę. Bardzo ją kochałam. Kto by pomyślał? Kochanka ojca stała się jego żoną i matką jego córki. Ciekawa historia do opowiadania przy herbacie. No cóż, od urodzenia byłam bardzo energiczną dziewczynką. Uwielbiałam spędzać czas w ogrodzie, czytać książki i bawić się z innymi dziećmi. Innymi słowy, było mnie po prostu wszędzie pełno. Z czasem jednak, ten cały czar zaczął zanikać, a ja zamykać się w sobie co raz bardziej i bardziej. Doprowadzanie do mojego aktualnego stanu, okazało się zaskakująco łatwe. Bogate życie oraz grzeczne maniery nigdy mi nie pasowały... Jeszcze tylko rok, myślałam z wzrokiem wbitym w horyzont. Jeden, krótki rok i będę mogła uciec bezpowrotnie z tej złotej klatki.

(...) - Nie dam ci ode mnie uciec. - wyszeptał stanowczo, a ucisk na mojej krtani zaczął się stopniowo zwiększać. Bliska omdlenia przełknęłam głośno ślinę i uśmiechnęłam się niemrawo w stronę zapłakanego chłopaka. - Kocham cię, rozumiesz?! - dodał co raz bardziej ściskając mi szyję. Chciałam mu odpowiedzieć. Odpowiedzieć, a nawet pocałować i obiecać, że nigdy go nie opuszczę, ale było już za późno. Umierałam w jego ramionach... (...)

(...) - Szlachta. Nikt z was nie wie co to prawdziwe życie. Nie udawaj, że mnie rozumiesz. - Białowłosy dżentelmen obrzucił mnie urażonym spojrzeniem, po czym zebrał ze szkolnej ławki wszystkie swoje przybory i wyszedł z klasy szybkim krokiem, zostawiając mnie kompletnie samą - urażoną, smutną oraz kompletnie zbitą z tropu... (...)

(...) - Nie mamy już czasu! - Moje palce mimowolnie zacisnęły się na piaskowej koszuli błękitnookiego bruneta, gdy ten wpisał coś na szkolnym laptopie i cały mokry od potu wcisnął enter. - Zaraz tu będzie! - dodałam, jednak nim mogłabym powiedzieć coś więcej Armin przykrył mi gwałtownie usta dłonią i pociągnął mnie tak, że wylądowałam mu na kolanach. (...)

(...) - Kto by pomyślał, że taki sztywniak jak ty trenuje boks. - stwierdziłam z podziwem w głosie. Blondyn zarumienił się lekko na moje słowa i zażenowany ścisnął mocniej teczkę pod jego pachą. - Potrenujesz ze mną kiedyś? - dodałam, a moje oczy zaświeciły się jak u małego brzdąca. Główny gospodarz westchnął na te słowa i pokręcił głową z politowaniem. Gdybym tylko wiedziała co mu wtedy siedziało w głowie... (...)

(...) - Policja! Rzuć natychmiast broń i na ziemię! - Zdyszana od zbyt długiego biegu przełknęłam głośno ślinę, po czym zasłoniłam własnym ciałem małego chłopczyka stojącego obok mnie i odważnie wycelowałam pistolet w stronę czterdziestoletniego funkcjonariusza. - Nie każ mi tego powtarzać dziecko! - wrzasnął zdeterminowany. (...)

Endless Melody
Już wkrótce...